niedziela, 13 grudnia 2015

Szpital po porodzie

Pewnie nie we wszystkich szpitalach jest tak jak w tym, w którym byłam ale napisze jak to było w moim przypadku.

Po zaszyciu itd .żeby dostać się na położnictwo trzeba pojechąć windą i dobrze że to nie było koło południa, bo zazwyczaj na korytarzu jest sporo ludzi a ja leżałam na nim jakieś 25 min, trzęsąca się i goła, przykryta tylko jakimś prześcieradłem bo oczywiście winda się zacięła.
Kiedy dojechałam na sale, położna przyniosła mi moje maleństwo, ja po znieczuleniu wiadomo nie mogłam się ruszyć ani podnosić głowy przez 6 h. Przystawiła mi go do cycka, docisneła moją ręką i poszła, a ja ani go dobrze zobaczyć ani nic, oczy mi się same zamykały ze zmęczęnia bo jednak pare godzin porodu naturalnego i stres robią swoje, strasznie się bałam że go upuszcze a ustawiła mi go tak że był na rancie łóżka, po ok 2h może mniej (nie za dużo pamiętam z tego wieczoru) niestety musiałam poprosić żeby mi go zabrała.
 Następnęgo dnia jak każdej po cesarce kazano wstać, tylko szkoda, że nie powiedzieli mi że jak wstane to mnie zaleje, bo tak własnie się stało przy czym dostałam prawie zawału. Tego samego dnia przywieziono dziewczynę z która leżałam na porodówce, ona też była po cesarce i powiem szczerze, że tylko dzięki niej nie wspominam aż tak źle dni spędzonych w szpitalu, bo naprawde dobrze móc pogadać z kimś normalnym.
Szczerze mówiąc myślałam że jeśli ktoś ma pierwsze dziecko to położna pokazuje jak np. przewinąć prawidłowo, nakarmić lub przystawić do piersi ale się pomyliłam. Ja naszczęście nauczyłam się większości przy synu mojej siostry, ale ta Anka z którą leżałam nie miała żadnego doświadczenie i pewnie nie jest jedyna. Dlatego wszystkim którzy nie mieli styczności z niemowlętami radze poczytać i pooglądać filmiki jak prawidłowo zająć się dzieckiem, bo raczej zabardzo na pomoc nie ma co liczyć. Nie wiem jak nazywaja się panie roznoszące posiłki chyba salowe, nie ważne one tez potrafią być bardzo miłe.
 Przykład: 2 czy 3 doba po cięciu, nadjeżdza obiad, Anka zaczyna wstawać powoli bo wiadomo boli, pani jak zawsze staje w drzwiach i woła. Ance udało się usiąść, ja leże karmię małego, po ok minucie oczekiwania pani mlasneła z dezaprobatą po czym weszła pizdneła nam obu talerzami na stoliki, burknęła coś pod nosem i poszła, ja rozumiem że można mieć zły dzień, sporo pracy i wogóle no ale błagam, ani to wam humoru nie polepszy a innych tylko stresujecie. Oczywiście tak samo często zdażają się Panie naprawdę miłe z którymi porozmawiać i pożartować się da
Na koniec coś takiego:
Otwieram oczy patrze, a tam coś czego raczej nikt się nie spodziewa zobaczyc w szpitalu, a mianowicie wózek z biedronki.:D
Niestety przy zmianie telefonu straciłam zdjecia lub nie potrafi ich znaleźć, ale poakaże wam jak urósł Antoni


Postaram się częściej coś wrzucać, ale sami rozumiecie Antek absorbuje większość mojego czasu.
Chętnie dowiem się jakie są wasze odczucia po pobycie na położnictwie :)
Zapraszam też na mojego Instagrama tu oraz do polubienia strony na Faceooku tu
Buźka :*





środa, 18 listopada 2015

Najwyższy czas

Wracając już do normalności, czas na coś tym razem dobrego

Oto Antoni Rafał ur. 8.10.2015r o godz. 17:23 z wagą 3530g i 52 cm długości.


To jego pierwsze zdjecię, dzień po urodzeniu.
A taki jestem już duży (miesiąc)

Pod koniec 37 tygodnia stwierdzilam że trzeba zacząć mu dawać do zrozumienia że już się nasiedział w tym brzuszku i czas poodychać świerzym powietrzem.
Zaczęłam wiece dużo chodzić. No ale to nic nie dało wiec poszukałam naturalnych sposobów na przyśpieszenie porodu m.in w internecie.
Naczytałam się, nasłuchałam i postanowiłam umyć okna, podłogi ogólnie latałam jak głupia po domu nogi to juz mnie czasem tak bolały, ale to dalej nic nie dało.
Nadszedł tydzień 39
Miałam już naprawde dość. Mały jak siedział tak siedział, wszystko mnie bolało a brzuch miałam ogromny.
Powiedziałam sobie o nie, tak to nie bedzie. Zaprzęgnełam do podobno najskuteczniejszej metody Miśka ^^

Doszło do tego że nawet zmywając gary, robiłam przysiady :D
Nic nie pomagało, raz miałam silniejsze skurcze ale po godz przeszły.
Nadszel w końcu termin (2.10) 
Poszliśmy na szpital, zrobili mi Ktg ktore nic nie wykazało i kazali przyjść za 3 dni, poszłam lekarz stwierdził że do tygodnia po terminie własciwie nie powinni sie mnie czepiać i żebym wróciła za kolejne 2 dni czyli w środe tylko już z rzeczami.
Nawet nie wiedziałam, że można się cieszyć z pójścia do szpitala.
W czwartek Pani ordynator stwierdziła, że muszę już dziś urodzić i jeszcze nadarła na mnie czego tak późno przyszłam. 

Moja radość nie trwała długo kiedy dowiedziam się jak wyglądaja poszczególne sposoby wywoływania porodu. Jakieś metalowe szczypce itd, zaczełam modlić się o oksytocynę.
Gdy dowiedziałam się że to wlaśnie ją dostane odrazu mi ulżyło.
Byłam gotowa na poród, wiedziałam że to bedzię bolało ale pod koniec miałam już świeczki w oczach. Po 6 godzinach skurczy w tym 4 z takimi juz naprawde mocnymi przy których powinnam już urodzić stwierdzono że o ile dobrze pamietam główka nie schodzi i trzeba bedzie ciąć bo tak nie urodze.
Z jednej strony ulżyło mi bo miałam dostać znieczulenie ale z drugiej strony mało zawału nie dostałam jak pomyślałam o tym że zaraz mnie potną.
No ale, nic poradzić już nie mogłam.
Po nie całej godzinie, ok. 10 próbach wkłucia się do kregosłupa i okropnej trzęsiawie ktorej dostałam ze stresu usłyszałam płacz Antośka.
Mały czerwono-siny grubasek <3
Wtedy już mi było obojętne grzebanie w brzuchu, mogłam w końcu zobaczyć mojego synka :*

Na dziś to tyle.
Cdn :)
:*

wtorek, 17 listopada 2015

Najgorsza rzecz na świecie



Od ostatniego wpisu dużo się pozmieniało w moim życiu.
Głownie na lepsze, ale niestety był taki okres o ktorym ciezko pisac

Spróbujcie sobie wyobrazić:
śpicie, jesteście sami w domu na dodatek w 9 miesiącu ciąży, raptem zwoni telefon nie znalam numeru wiec nie odebrałam, po chwili sprawdzam kto to mogł być. Moim oczom ukazał się napis OIOM.
Spanikowana dzwonie do ojca który mowi mi, że mama trafiła wczoraj do szpitala, ale jest już wszystko dobrze i żebym się nie martwiła (moja mama czesto trafiała do szpitala przez spadki cukru ) dodał tylko że pewnie dzwonią żeby donieść insuline. Lekka prerażona położyłam się spowrotem spać, ale zanim zdążyłam zasnąć dzwoni znowu ten sam numer. Odbieram a to moja sąsiadka, która pracuje w szpitalu. Słysze po głosie, że coś jest nie tak.
Nagle mówi mi "nie wiem jak ci mam to powiedzieć, ale twoja mama nie zyje"
Zbrakło mi słow.
Przez dłuższą chwile nic z siebie nie wydusiłam
Nie dochodziło to do mnie, bo jak mogła umrzeć jeśli pare godzin wcześniej nic jej nie było siedziałyśmy rozmawiałyśmy jakieś żarciki te sprawy, w dodatku była co drugi dzień na dializach w szpitalu gdzie była pod okiem lekarzy.
Dalej tego nie rozumiem.

Długo łapałam się na tym, że chciałam zadzwonić coś sie spytać albo np. po wizycie u lekarza pochwalic sie jak mały urósł. Tak mi się płakać chce gdy sobie pomyśle jak bardzo chciala zobaczyć Antka, przecież zostało już tak niewiele do końca.
Mówią, że z czasem bedzię łatwiej.
Mijają już prawie 3 miesiąc a ja głupia czekam kiedy wróci ze szpitala.

sobota, 22 sierpnia 2015

Wątpliwości i rozstępy, czyli to co rzadko nas omija w ciąży.

Od kilku dni nachodzą mnie wątpliwości, czy napewno chce, czy będe dobrą matką, czy dam rade i sobie poradze bo przecież Misiek pracy nie zmieni a pomóc mi nie ma kto. Do tej pory nawet do głowy by mi nie przyszło zastanawiać się nad takimi rzeczami, może to przez to, że do porodu coraz bliżej, a może to normalne, bo przecież wcześniej nigdy nie byłam odpowiedzialna za malutkiego, delikatnego mini-człowieczka, którym trzeba się opiekować przez 24h na dobę, którego trzeba wychować. To właśnie głównie ode mnie będzie zależało czy wpoje mu to co dobre i wyrośnie na mądrego człowieka.
W sumie chyba nie ma co się tak zadręczać, nie będe przecież jedyną matką na świecie.

A teraz zmiana tematu o 180 stopni, bo zaczyna się tu jakiś melodramat robić :)



Przez 8 miesiecy nie zrobił mi się praktycznie żaden nowy rozstęp przez co byłam przeszczęśliwa, bo mam do nich skłonność. Już myślałam że mi się upiecze ale niee! W ostatnie 2-3 tygodnie zrobiło mi się to co na zdjęciu. Ludzie!
W sumie byłam przygotowana że mi się zrobią dlatego czekałam specjalnie żeby się wytatuować dopiero po ciąży ( żeby je zakryć) ale nie wiem czy to co mam będzie się wogóle dało zakryć. Smaruje brzuch i oliwką i kremem przeciw rozstępom ale to nic nie daje.
Może znacie jakieś sprawdzone sposoby na usunięcię albo chociaż ich zmniejszenie. Słyszałam, że ze świerzymi da się jeszcze coś zrobić.

Zachęcam wszystkich do komentowania, a na dziś to tyle :D

Buźka :*


czwartek, 20 sierpnia 2015

4 dni męki

Miałam krótką przerwe przez schodzące kamienie ale glównie przez nerwoból który złapał mnie w plecach, nie mogłam się praktycznie ruszać, leżeć zresztą też nie a na ból mogłam wziąć tylko paracetamol, który nic nie dawał, wsumie nic nie pomagło. Dopóki nie przestałam panikować Miśka wyjazdem. Strasznie to popieprzone. Nikomu nie życze takich 4 dni ani nawet jednego, ale nie ma co sie użalać nad sobą. Ważne, że juz mi przeszło. Miejmy nadzieje ze na dobre.

Za tydzień Misiek wraca i zamierzamy złożyć łóżeczko i ogólnie przygotować dom do przyjścia małego na świat. W kawalerce nie mamy zbyt dużego pola do popisu, ale mam nadzieje, że po przemeblowaniu będzię to miało ręce i nogi.
Troche się martwie bo słyszałam, że w używanych materacykach często są ROBAKI! Szkoda że nie wiedziałam przed kupnem. No nic za tydzień się okaże.

Do porodu mniej niż miesiąc a ja w dalszym ciągu moge pomalować sobie paznokcie u nóg. Niby nic a cieszy :) Antek tak szaleje, że brzuch skacze mi we wszystkie strony. Śmiejemy się z Miśkiem, że kręci bary :D

Nie ma co lecę spać, może jednak da się na zapas :D

Buźka :*

piątek, 14 sierpnia 2015

Wyprawka zrobiona, torba spakowana.



Nie wiem jak inne przyszłe mamy, ale ja kupnem wyprawki jarałam się od samego początku.
Dlatego kiedy nadszedł dzień zakupow byłam tak podekscytowana, że mogłabym zarzucic Miśka na plecy i popędzić do sklepów :D
Niestety moja ekscytacja z każdym podliczeniem przy kasie malała tak jak i suma w portfelu. Byłam przekonana że na te podstawowe rzeczy wydamy góra 400 zł. Jakie więc było moje ździwienie gdy tą kwote prawie przekroczyliśmy w samym Rossmanie, a tu trzeba jeszcze kupić butelki, smoczki i kupe innych rzeczy. Pod koniec dnia byliśmy biedniejsi prawie o 1200zł. Masakra!
W zamian byliśmy przygotowani na wcześniejsze przyjście Antka, co mnie osobiście bardzo uspokoiło. Ale, ale w dalszym ciągu nie mamy wózka, pościeli i ewentualnie bujaczka.

 Drogie mamy powiedzcie mi proszę czy tylko my tyle wydaliśmy?
Jestem zdania, że becikowe powinno dostawać się np. pół w 8/9 miesiącu a pół po porodzie, bo tak serio skąd brać na to wszystko pieniądze?


A teraz kilka z rzeczy które kupiliśmy:
- 2x butelka Avent natural
-  Lovi dzień/noc dynamiczny smoczek uspokajający
- 2x ręczniczki z kapturkiem ( kaczka i miś ze zdjęcia)
- Oilatum emolium do kompieli
- Gruszka do nosa
- Octanisept (do pępka)
- 5 pieluch tetrowych kolorowych i 5 bialych

Kupując zastanawiałam się co będzie lepsze aspirator czy gruszka, brać też dużą butelke czy wystarczą małe i czego nie wiem dalej, kupować wkładki laktacyjne czy nie?
Jeśli nie zamierzam karmić piersią będą mi one potrzebne?

Piszcie w komentarzach swoje opinie :)

Buźka :*

czwartek, 13 sierpnia 2015

I już na bieżąco :)

Od ponad dwóch tygodni albo i wiecej wszyscy smażymy sie w prawie 40 stopniowych upałach i pewnie większość spedza ten czas nad wodą, jakiś basenik, jeziorko a ja mam co!? A ja mam prysznic w naszym 24m piekarniku z którego praktycznie nie moge wyjść. A dlaczego, bo kiedy nareszcie wrócił Misiek i wkońcu miałam z kim pójść na basen musiał zacząć boleć mnie brzuch, nie non stop, ale często zwłaszcza jak chwile pochodze lub postoję a uczucie jest takie jakby ktoś mnie szczypał, żartuje sobie że mały wbija mi łokieć. Tak naprawde nie jest mi za bardzo do śmiechu, bo martwie się wszystkim co może choć trochę odbiegać od normy, ale wydaje mi sie że jeśli dzień przed tym jak zaczął boleć byłam u lekarza i wszystkie badania były dobre, na USG też wszystko super to raczej nie powinnam sie martwić. Czy powinnam?

Po ostatniej wizycie dowiedziałam się jeszcze że przytyłam 16 kg -.- (oczywiście od poczatku nie od ostatniej wizyty). A ważyć prawie 90 kg w 40 stopniach w cieniu i prawie 2 kg dzidziem w brzuchu bywa naprawde męczące. W dodatku znowu zaczął się okres w którym praktycznie cały czas siedzę sama i idzie zwariować. Czy może mi ktoś podpowiedzieć co można robić w domu tak żeby sie za bardzo nie schylać, nie męczyć i najlepiej siedzieć lub leżeć ? Bo ja naprawde nie mam już pomysłu. Ostatnio zastanawiałam sie nawet nad wyplataniem rzeczy z papierowej wikliny :)

Czy coś jeszcze w ciagu ostatniego miesiaca się wydażyło? Aa tak! Kupiliśmy większość z wyprawki dla Antka :D ale o tym i nie tylko już w następnym wpisie.

Buźka :*