wtorek, 17 listopada 2015

Najgorsza rzecz na świecie



Od ostatniego wpisu dużo się pozmieniało w moim życiu.
Głownie na lepsze, ale niestety był taki okres o ktorym ciezko pisac

Spróbujcie sobie wyobrazić:
śpicie, jesteście sami w domu na dodatek w 9 miesiącu ciąży, raptem zwoni telefon nie znalam numeru wiec nie odebrałam, po chwili sprawdzam kto to mogł być. Moim oczom ukazał się napis OIOM.
Spanikowana dzwonie do ojca który mowi mi, że mama trafiła wczoraj do szpitala, ale jest już wszystko dobrze i żebym się nie martwiła (moja mama czesto trafiała do szpitala przez spadki cukru ) dodał tylko że pewnie dzwonią żeby donieść insuline. Lekka prerażona położyłam się spowrotem spać, ale zanim zdążyłam zasnąć dzwoni znowu ten sam numer. Odbieram a to moja sąsiadka, która pracuje w szpitalu. Słysze po głosie, że coś jest nie tak.
Nagle mówi mi "nie wiem jak ci mam to powiedzieć, ale twoja mama nie zyje"
Zbrakło mi słow.
Przez dłuższą chwile nic z siebie nie wydusiłam
Nie dochodziło to do mnie, bo jak mogła umrzeć jeśli pare godzin wcześniej nic jej nie było siedziałyśmy rozmawiałyśmy jakieś żarciki te sprawy, w dodatku była co drugi dzień na dializach w szpitalu gdzie była pod okiem lekarzy.
Dalej tego nie rozumiem.

Długo łapałam się na tym, że chciałam zadzwonić coś sie spytać albo np. po wizycie u lekarza pochwalic sie jak mały urósł. Tak mi się płakać chce gdy sobie pomyśle jak bardzo chciala zobaczyć Antka, przecież zostało już tak niewiele do końca.
Mówią, że z czasem bedzię łatwiej.
Mijają już prawie 3 miesiąc a ja głupia czekam kiedy wróci ze szpitala.

2 komentarze: